Ośrodek przystanek pogorzelica Photo added by Motoruffka 3 years ago

Description

Wystarczy wejść przez bramę, obiekt wcale nie strzeżony. c:
 

This place was changed 1 times. See change history.

Comments

You need to be logged in, To add a new comment.
  • profile

     0pkiuz

    Wszystko zburzone

  • profile

     urbexik

    Nie wiem który to mógł być rok ale pamiętam jak był aktywny, zamknieyy około 2016. Liczne plany właścicieli (któych miał wielu) nic nie przyniosły, zwiedzałem go często, nawet za zgodą właścicieli którzy sami próbowali go remontować

  • profile

     Szaleni Urbexiarze

    „Ośrodek Przystanek Pogorzelica” prawdopodobnie funkcjonował od lat 70-tych i w okolicach 2016 roku został zamknięty. Niestety, od tamtego czasu dewastacja tego miejsca postępuje w bardzo szybkim tempie. Liczne podpalenia na terenie całego ośrodka, sala balowa/świetlica, która spłonęła doszczętnie. Także zamieszkiwanie i zanieczyszczanie całego terenu przez koczujących bezdomnych; niektórzy nawet zmarli w tym miejscu. Do wszystkiego przyczynia się niewątpliwie bardzo łatwa dostępność na teren - wystarczy zejść z chodnika i przejść przez otwartą bramę. Tabliczki mówiące o tym, że jest to teren chroniony i prywatny, nie są respektowane od bardzo długiego czasu. Na rozległym terenie kompleksu (około 3 ha) goście mieli do dyspozycji wiele atrakcji; boisko do koszykówki, siatkówki lub badmintona, wypożyczalnie i miejsce do grillowania. Był też plac zabaw dla dzieci. W samym ośrodku znajdowało się 380 miejsc, w tym domki kempingowe, ale można też było spać pod namiotem lub w przyczepie. Oczywiście, znajdowały się również miejsca parkingowe dla gości. Pokoje (2, 3, 4-osobowe) można było wykupić z łazienką i śniadaniem, a domki posiadały też aneks kuchenny. Jak możecie się domyślać, dzisiaj wygląda to zupełnie inaczej. Co prawda, prawie wszystkie budynki stoją, nie licząc doszczętnie spalonej świetlicy. Cały ośrodek nawiedzają od czasu do czasu tajemnicze pożary, co przyczynia się do jego dewastacji. Główny jasnoczerwony budynek (nazywany też „Poznaniak”) to dziś częściowo pustostan, z mebli nie ostało się prawie nic, oprócz instalacji, która ułatwia wejście na dach. Budynek częściowo jest zdewastowany, nie tylko przez liczne bohomazy na ścianach, ale też przez powybijane okna. Całe skrzydło ze stołówką i kuchnią pozostaje zdewastowane; rozkradzione panele podłogowe, stoliki w powybijanych oknach. Na kuchni obecna jest rozbita wszędzie zastawa stołowa. Naprawdę ktoś miał z tego taki ubaw, aby zniszczyć czyjąś własność. Z tej części ośrodka możemy przejść spalonym łącznikiem do głównego skrzydła, tam oprócz mocno zagraconej podłogi znajdziemy recepcję i drogę na korytarz z pokojami. Możemy udać się na następne piętra jedną z dwóch klatek schodowych, jedna z nich doświetlona luksferami. Przed nami trzy bliźniaczo podobne piętra, tam panuje względny porządek. W niektórych z pomieszczeń znajduję się gruz. Budynek wygląda tak, jakby był przygotowany do remontu lub był w pierwszym etapie rozbiórki. Tam, oprócz paru butelek po alkoholu, jest czysto i nie spotkamy bezdomnych ani śladów po nich. Na ostatnim piętrze można wyjść na dach, dzięki wspomnianej już instalacji z mebli. Na terenie znajdziemy jeszcze inne budynki; murowany domek, który być może był pomieszczeniem technicznym lub też z pokojami; wspomniane domki kempingowe z drewna - to w nich m.in. pomieszkują dzisiaj bezdomni. W domku znajdziemy dwa pokoje i łazienkę ulokowaną pośrodku, każdy z nich jest w jakimś stopniu zdemolowany, a wewnątrz zobaczymy liczne ślady po bezdomnych, a nawet legowiska i świeże jedzenie. Po niektórych domkach zostały tylko fundamenty. W dalszej części działki, bliżej plaży, zobaczymy dwa bliźniacze budynki o nazwach „Mewa” i „Gryf” (znane też jako „Pod Wydmami”). Oba przypominają PRL-owskie bloki, i w sumie nie wiem, czy należały do ośrodka „Przystanek”, ale ulokowane są na tej samej działce, nieprzedzielonej płotem. Tam panuje prawdziwy pogrom w obu tych budynkach, bezdomni zanieczyścili i zamieszkali praktycznie większość pokoi w jednym z bloków, w drugim jest trochę lepiej. Na klatce schodowej wchodząc na dane piętro możemy zobaczyć ciekawą instalację artystyczną w formie mozaiki na ścianie, jedna z nich przedstawia statek. Istnieje również możliwość wejścia na dach, drabinka jest stabilna. Praktycznie na każdym piętrze brakuje drzwi i okien, niektóre pokoje są zamknięte i brakuje klamek w drzwiach. Być może bezdomni umyślnie zabierają ze sobą klamki, aby nikt nie wszedł do ich pokoju. Chociaż do niektórych pokoi nie da się wejść, odór tak ciężko znieść. Bezdomni w tych budynkach urządzili prawdziwe meliny. Jeśli chodzi o czasy działalności ośrodka, to o Poznaniaku możemy znaleźć wiele pozytywnych opinii. Trochę inaczej jest z blokami „Mewa” i „Gryf”. Już ponad 10 lat temu pojawiały się fotorelacje i komentarze o panującej pleśni (podobno śmierdziało nie gorzej niż dziś), brudzie, jednej małej lodówce na korytarzu, braku sygnału w TV i prawdziwym PRLu, a nawet obozie przetrwania. Możemy przeczytać też o zarośniętej posesji i kupkach gruzu. Bar "Jantar" (z nazwy) już zza czasów świetności był miejscem zaśmieconym, a na stolikach widniały brudne obrusy. Idąc na śniadanie można było podziwiać brudne talerze z ostatniej obiadokolacji i mikro porcje obiadu. Po tak złej sławie jaką zyskał ośrodek nie dziwi fakt, że niedługo później został zamknięty. Mimo wszystko, lokacja rozległa i całkiem ciekawa na pierwsze urbexy, polecam.